Tylko że… NIE.
No bo jak to w końcu jest? Całe życie wmawiano mi, że posiadanie własnego hobby jest czymś dobrym. Bo pasja rozwija, dodaje skrzydeł, sprawia że jesteś człowiekiem zrelaksowanym, lepiej pracujesz i jeszcze trochę tego samorozwojowego crapu, który sprawia, że rekruterzy na rozmowach kwalifikacyjnych wręcz zabijają się o osoby, piszące w CV o „malarstwie włoskim XVII wieku” oraz „oświeceniowej filozofii Kanta”. W sumie, jak napiszesz, że lubisz piłkę nożną, też.
A teraz pomyślcie o tym, co się dzieje, gdy napiszecie „gry komputerowe”, „fantastyka”, „gry planszowe” albo – nie daj Boże – „odtwórstwo historyczne”. Widzicie też w myślach ten uśmieszek politowania Pani Krystynki z HRu?
1. To zabawa dla dzieci
Elfy, krasnoludy, miecze i ratowanie księżniczek to domena dzieciaków. Bo, jak wiadomo, w fantastyce szeroko pojętej chodzi o to, że są smoki i rycerze w lśniącej zbroi. Niepoważny, dla „ludzi dorosłych”, jest cały ten pierwiastek fantastyczny – nieważne, czy w książce, filmie czy grze.
→ Czytaj też: 5 niezwykłych hobby, których nie znasz a powinieneś
Nie chce mi się nawet tłumaczyć, że te argumenty mają mniej więcej tyle samo sensu, co jedzenie zupy widelcem, bo i nie dla nieprzekonanych ten tekst, tylko dla Ciebie, który sobie musisz z tymi argumentami radzić.
W czym czytanie ambitnej literatury fantastycznej jest gorsze od dobrej książki bez nadprzyrodzonego pierwiastka? A granie, nawet w najbardziej odmóżdżającego hack’n’slasha, od oglądania Na Wspólnej?
Niczym. Podejściem. Nastawieniem.
Nie wyobrażam sobie, żeby niedojrzały nastolatek w pełni zrozumiał i przeżył gry takie jak Heavy Rain albo The Last of Us – opowieści o człowieku, jego wyborach, oddaniu drugiej osobie, miłości i nienawiści.
Chciałabym móc wrócić do tej rozmowy z osobą, która przebrnie przez Lód Jacka Dukaja, książkę głęboko filozoficzną, prawdziwe studium człowieka i (niełatwą) zabawę formą literacką.
Albo pozwolić fanowi Chińczyka zmierzyć się z planszową wersją Gry o Tron chociażby.
2. Zajmij się czymś pożyteczniejszym…
No właśnie. Na przykład wyjdź na dwór, zmyj naczynia, pójdź z kolegami na piwo albo z koleżankami na zakupy.
Nie łudź się, gdy słyszysz taki argument, wcale nie chodzi o to, żebyś zaczął nagle zgłębiać tajniki teatru szekspirowskiego. Chodzi o to, żebyś zajął się czymkolwiek. O taką małą paranoję związaną z zainteresowaniami, które wykraczają poza kanon, swoisty kodeks potępowania Każdego Dorosłego Człowieka.
Bo przecież to, czym interesujesz się obecnie, jest totalną stratą czasu. Nie rozwija, jest infantylne i tak bardzo nie na miejscu.
Jak dobrze, że jest zupełnie odwrotnie.
Wbrew temu, co sądzi chociażby Fimbul, osobiście uważam, że rozpatrywanie gier video, RPG, fantastyki szeroko pojętej czy – w zasadzie – każdego innego hobby w kontekście utylitarności ma głęboki sens.
Bo czytanie nauczyło mnie pisania. RPG – odczuwania i kontaktów z innymi. Gry video – refleksu, zręczności, uwagi. A każde z kolejnych, „niepoważnych” hobby – dało wiele nowych, cudownych znajomości.
Teraz to wszystko daje mi fun, pracę (sic!), motywuje do ciągłego rozwoju i ćwiczy szare komórki jak nic innego. Pozwala się odstresować po ciężkim dniu, ale także rozwija wyobraźnię, a nierzadko – jest prawdziwą gimnastyką umysłową (kto nie wierzy, polecam dowolną książkę z serii Uczta Wyobraźni).
Jeśli TO nie są pożyteczne cechy posiadania takiego, a nie innego hobby, to chyba żyję w alternatywnej rzeczywistości.
3. To cię tylko ogłupia!
Mój absolutnie ulubiony argument ze wszystkich. Ulubiony dlatego, że dokładnie to samo można powiedzieć o wędkarstwie (siedzą tylko i moczą te kije…), oglądaniu piłki nożnej (co ciekawego jest w kilkunastu kolesiach kopiących piłkę w te i wewte?) czy pieleniu ogródka (to po prostu… pielenie ogródka. Przyznaję, że to pokonuje nawet mnie).
Każde hobby może ogłupiać, tak jak i każde może rozwijać. Można wyłącznie ownić w LoLu, a można gry video traktować tak, jak robi to Wojtek Bieroński.
→ Czytaj też: Nie jesteśmy gimbazą – Intel Extreme Masters 2014
A odtwórstwo historyczne? Chyba nie widziałam ani jednego pasjonata, który po prostu „machał mieczykiem i bawił się w rycerza”. Ci ludzie wiedzą o odtwarzanym okresie historycznym mogliby zawstydzić niejednego historyka, a umiejętnościami wytwarzania przedmiotów zgodnych z epoką – niejednego etnologa.
Keep calm & geek on
W zasadzie mogłabym tak w nieskończoność. Dlaczego? Bo to nie rodzaj hobby decyduje o tym, czy powinieneś się nim zajmować w określonym wieku, czy nie.
Decyduje to, jakim jesteś człowiekiem i jak z tych pasji korzystasz. Czego się uczysz. Jak rozwijasz. Co Cię relaksuje, bawi i cieszy.
Niezależnie, czy masz -naście, -dzieścia, -dzieści czy -dziesiąt lat.
Nie daj sobie wmówić, że Twoja pasja ma określoną datę ważności, że przynależy do jakichś mitycznych okresów w życiu, po których powinieneś żyć zwyczajnie, żyć nudnie, żyć tak jak wszyscy.
Marz, twórz, działaj. Bądź ciekawy, rozwijaj się. I nigdy, przenigdy nie żałuj, że masz pasję. To ona czyni Cię tym, kim teraz jesteś. :)
fota: Nomadic Lass via photopin cc