Berlin zachwycił mnie od pierwszego wejrzenia. Klimatem, ludźmi, architekturą, punk-rockowym charakterem i... swojskością, mimo że to stolica ogromnego państwa. Berlin nigdy nie śpi, smakuje przepysznym niemieckim piwem, pachnie maryśką i zaprasza, żeby odpocząć w ogromnych parkach w środku miasta. A dla tych, którym popkultura jest bliska, oferuje jeszcze więcej atrakcji.
Do Berlina pojechałam w jednym, podstawowym celu - żeby zwiedzić tamtejsze Muzeum Gier Komputerowych. Bonusem miało być beztroskie wędrowanie po wschodniej części, jedzenie currywursta i oglądanie murali. Ale gdy zaczęłam kopać głębiej okazało się, że niemiecka stolica ma dla nas, nerdów, do zaoferowania o wiele więcej. O tym będzie jeden z najbliższych tekstów na Life Geek.
A tymczasem poniżej znajdziesz berlińską relację - miks moich zdjęć z profesjonalnymi, przepięknymi kadrami z Unsplasha. W tej drugiej opcji każda z fot jest odpowiednio podpisana. Niech mój brak fotograficznych umiejętności nadrabiają lepsi ode mnie.
Jeśli jesteś ze Śląska, do Berlina dojedziesz w niecałe 5 godzin prostą jak strzała autostradą. Zaraz za ostatnią stacją benzynową serducho bije mocniej, gdy w zawrotnym tempie mijasz opuszczone budynki straży celnej. Nawet, jeśli była tu całkiem niedawno formalna granica, to Schengen zmiotło ją szybciej, niż głodny berlińczyk currywursta z talerza. Dosłownie kilka sekund i jesteś w innym kraju. A potem zaledwie godzina i już wjeżdżasz do niemieckiej stolicy. Jeśli jesteś znad morza lub zachodniej części Polski, do Berlina będziesz mieć jeszcze bliżej.
Muzeum Gier Komputerowych
Pobyt zaczęliśmy od Muzeum Gier Komputerowych. Znajduje się zaledwie kilka przystanków metrem od Alexanderplatzu i jest podobno najstarszym tego typu miejscem w Europie. Typowy, stalinowski budynek przywitał nas neonowym napisem i gadżetami wystawionymi na wystawie muzealnego sklepiku. W środku, oprócz stałej ekspozycji prezentującej 60 lat gier wideo, załapaliśmy się również na wystawę p.t.: "Monsters Attack Planet Earth", prezentującą gry o wielkich potworach rodem z kiepskich filmów science fiction.
Trzeba przyznać, że zebrane eksponaty są imponujące. Są gry tak stare, że kumplowały się jeszcze z pierwszym Pongiem. Jest Pac-Man z 2-metrowym joystickiem. Jest PainStation, w którym każdy twój błąd karany jest przypalaniem, kopaniem prądem, albo biciem po rękach. Są gry dla niewidomych (sic!), eksplorujące dziwaczne koncepty (jak 2-nd person shooter), ruchowe i 3-D. Muzeum porządkuje je wszystkie od najwcześniejszych lat (jeszcze z czasów grania w gry fabularne) po współczesność - a raczej bardzo bliską przeszłość.
Kuratorzy dołożyli starań, żeby pokazać młodszym z nas, jak kiedyś z grami obcowano. W berlińskim muzeum zobaczysz idealnie odwzorowany salon gier z automatami, a nawet kilka nerdowskich pokojów z komputerem lub konsolą w centralnym punkcie biurka. Nie da się jednak ukryć, że całość pozostawia spory niedosyt. Muzeum jest nieduże, eksponatów też niespecjalnie dużo, a muzealny sklepik nie ma niczego, czego nie znalazłbyś na EMP.
Mimo to, Muzeum Gier Komputerowych w Berlinie to przystanek obowiązkowy dla fanów gier - choćby ze względu na unikalne zbiory, szczególnie z najwcześniejszego etapu rozwoju tej gałęzi rozrywki. A i 8 Euro to nie majątek.
Muzeum Techniki
Drugiego dnia, po intensywnym zwiedzaniu Berlina, próbowaniu tamtejszej kuchni i trunków i poszukiwaniach najpiękniejszych berlińskich murali, postanowiliśmy spróbować czegoś spokojniejszego. Muzeum Techniki wydawało się idealne - ileż w końcu można oglądać pociągi, telefony i maszyny jubilerskie?
Okazało się, że można bardzo, bardzo długo. W stołecznym muzeum zebrano ogrom eksponatów związanych z historią techniki - od historii komputerów, radia i dziewiarstwa, po jubilerstwo, film, kolej czy nawet... piwo. Wśród eksponatów błyszczy szczególnie ta poświęcona historii kolejnictwa, głównie dlatego, że przedstawia ją... na naturalnej wielkości pociągach. Serio, w Deutsches Technikmuseum Berlin znajdziesz co najmniej kilkanaście (!) oryginalnych lokomotyw i wagonów, wyglądających jakby je żywcem zdjęto z toru! Od pierwszych, najprostszych ciuchci, poprzez wagony towarowe przewożące Żydów do obozów koncentracyjnych (traumatyczne przeżycie) po nowoczesne, elektryczne pociągi. Jeśli nigdy nie interesowałeś się pociągami, to po dotknięciu tych wszystkich niesamowitości na pewno zaczniesz.
Nie tak imponujące, ale ciągle fascynujące są zbiory prezentujące historię komputerów czy radia. W muzeum jest naprawdę ogrom eksponatów - od tradycyjnych pozytywek, poprzez komputery wielkości szafy po pewne elementy historii gier. Do tego część z nich jest interaktywna (można pomacać, odpalić, posłuchać). Mam wrażenie, że niemal żadne polskie muzeum (oprócz oczywiście chwalebnych wyjątków, jak Muzeum Kopernika czy Muzeum Powstania Warszawskiego) tak ciekawie nie opowiada historii nauki i techniki.
A skoro o Muzeum Kopernika mowa, to w osobnym budnyku znajduje się interaktywna wystawa Spectrum (wchodzisz na tym samym bilecie), na której zwiedzanie po kilku godzinach w głównym budynku już zwyczajnie nie mieliśmy siły.
Kuchnia, klimat, ludzie
W międzyczasie zwyczajnie chłonęliśmy atmosferę Berlina. Mimo, że to ogromne miasto i stolica jeszcze większego państwa, nie czuję się tym zniechęcona i przytłoczona, jak w Warszawie chociażby. Berlin na każdym kroku oczarowuje hipnotyzującą muzyką, ulicznymi artystami grającymi lepiej niż niejeden znany zespół, wszechobecnymi rowerami i przepięknymi zabytkami.
Na miejscu musisz koniecznie spróbować popisowego dania, czyli currywursta. Nie jest to może najlepsza rzecz na świecie - my Polacy robimy o wiele lepsze kiełbasy i sosy, ale to fast food, którego trudno szukać za naszą granicą. Koniecznie zajrzyj też do tureckiego kebaba. Mało ludzi wie, że kebab jakim go znamy to tak naprawdę przekąska pochodząca z... Niemiec i właśnie tu spróbujesz najlepszego mięsa w bułce w Europie. A jeśli chcesz popróbować innych smaków, przywita cię między innymi Burgermeister - burgerownia pod mostem albo przedziwna fuzja kuchni bałkańskiej i kaukaskiej niedaleko galerii Urban Spree.
Ale nade wszystko pokochałam berlińskie murale. Stolica Niemiec jest ich pełna. Niemal każda większa kamienica nosi na swych barkach przepiękne dzieło sztuki. I to właśnie ich przede wszystkim polecam szukać podczas wyprawy w tamte rejony.
Berlin to miasto niezwykłe. Stolica kraju i punkowych squatów. Miasto wysokiej kultury i brudnego techno. Raj dla nerdów i miłośników kultury wysokiej. Miasto wysokich wieżowców i ogromnych, zielonych parków. A przede wszystkim miejsce, do którego będę nieraz wracać. I tobie też z całego serducha taką podróż polecam.