Sposobów na organizację siebie, swojego biznesu czy nawet etatowej pracy jest miliard. Na blogu często piszę o tym, jak planować, jakich aplikacji używać na codzień (na przykład do podróżowania) albo jak wykorzystać efektywnie dojazdy do pracy. Ale nie mam monopolu na dobre rozwiązania. Ba! Nie twierdzę nawet, że to co proponuję, każdemu się spodoba.
Więc dziś coś odmiennego. Poprosiłam o pomoc moich ulubionych okołotechnologicznych „ogarniaczy”, czyli osoby które cenię za to co robią zawodowo lub prywatnie, mają całkiem zajęty grafik, a do tego mam pewność, że z techologiami są za pan brat. Każdy z nich opowiedział mi o jednej aplikacji (desktopowej albo mobilnej), bez której nie wyobrażają sobie codziennego funkcjonowania.
Na pytania odpowiedzieli przeróżni ludzie – konsultant, bloger który ze swojego bloga żyje, organizatorka spotkań dla kobiet w IT czy wreszcie człowiek, który prowadzi podcast, zbiera codziennie granżowe newsy i prowadzi tradycyjny biznes naraz. Dzięki temu w tekście znajdziesz aplikacje i porady z wielu obszarów życia – od tego, jak kontrolować grową kupkę wstydu, po to jak wyceniać pracę dla klientów.
Zapraszam! :)
Odzyskaj kontrolę nad pracą
Szymon Szymczyk
Toggl służy do śledzenia czasu pracy. Aplikacja ma wersję webową, desktopową (nigdy się nie przekonałem) oraz mobilną. Polecił mi ją znajomy freelancer, gdy ponad 6 lat temu pracowałem z domu i praca zajmowała mi cały dzień – niekoniecznie dlatego, że było jej tak dużo, ale dlatego, że nie panowałem nad czasem, jaki na nią poświęcam. Chciałem narzucić sobie dyscyplinę i kończyć pracę po 8 godzinach z przekonaniem, że wykorzystałem ten czas efektywnie. Początkowo było trudno, ale w końcu po kilku miesiącach uzyskałem całkiem niezłą kontrolę i ograniczyłem prokrastynację – świadomość, że jest już południe, a ja przepracowałem dopiero godzinę, działała motywująco i pomagała porzucić rozpraszacze i skupić się na pracy. Korzystanie z Toggl dało mi dużo wiedzy o tym, jak pracuję. Po pierwsze, jeśli w ciągu 8-godzinnego dnia pracy mam w Toggl „nabite” 6 godzin pracy (korzystam z aplikacji tylko, gdy faktycznie pracuję), to jest to świetny wynik. Średnia waha się w okolicach 5 godzin. Z rozmów ze znajomymi wiem, że oni mają podobnie – jesteśmy produktywni przez 4-6 godzin dziennie. Po drugie, po tylu latach potrafię naprawdę dokładnie oszacować, ile czasu zajmie mi dane zadanie. To nieoceniona wiedza przy tworzeniu ofert dla klientów oraz planowaniu w kalendarzu czasu na konkretne zadania. Nie przypominam sobie sytuacji z ostatnich kilku lat, abym pomylił się w swoich szacunkach o więcej niż 30%, a średni błąd waha się w granicach 10%. Po trzecie, nadal nie mogę nadziwić się jak wiele można zrobić w ciągu jednej godziny nieustannej skupionej pracy. Po czwarte, zacząłem większość swojej pracy wyceniać w oparciu o roboczogodziny. To bardzo ułatwia negocjacje, ucina dyskusje „a dlaczego to tyle kosztuje?” i pozwala szybko wykryć projekty, które są nieopłacalne.
PS. Time-tracking po fakcie, czyli uzupełnianie time-sheetów po całym dniu albo po jeszcze dłuższym okresie, uważam za bardzo niedokładne i bezsensowne. Dziwię się, że większość organizacji robi to właśnie w ten sposób.
Szymon Szymczyk, konsultant PR w agencji Planet PR, specjalizuje się w branży technologicznej. Pisze bloga edgerunner.pl i współtworzy podcast otwieracz.net.
Dla internetowych influencerów
Ola Gościniak
Aplikacją mobilną, którą ostatnio bardzo mocno eksploatuję jest Open Camera, dzięki której nagrywam video na mojego bloga oraz na kanał na YT. Ta aplikacja zapewnia mi bardziej zaawansowane opcje do nagrywania niż wbudowana kamera w telefonie między innymi stabilizację obrazu, zapisu plików do określonej lokalizacji, cięcia dużych materiałów na mniejsze pliki w trakcie nagrywania oraz dodatkowo dzięki niej mogę podłączyć zewnętrzny mikrofon do telefonu, aby filmiki miały lepszy dźwięk. Dla mnie bomba!
Ola Gościniak rozwija bloga Jestem Interaktywna olagosciniak.pl
Z miłości do tabelek
Piotr Kuldanek
Jak na człowieka mocno interesującego się wszelkimi technologiami jestem zaskakująco mocno analogowy. Podstawą mojego funkcjonowania jest staroświecki papierowy kalendarz, którego nie wspieram właściwie żadną mobilną aplikacją. Na upartego mógłbym wskazać Listonica, którego regularnie używam na zakupach, ale ciężko powiedzieć, że mocno na nim polegam. Zamiennik listy zakupów na kartce. NATOMIAST na desktopie nie potrafiłbym sobie wyobrazić funkcjonowanie bez Google Docsów. Będąc super dokładnym to bez arkuszy. Możliwe, że mam lekką manię czy tam inną obsesję, ale lubię zapisywać dużo rzeczy w tabelkach, dzięki którym łatwiej mi nad nimi zapanować. Począwszy od pracowych rzeczy jak np. planów do zrealizowania na dany tydzień pracy, zarządzanie budżetem domowym, planowanie miejsc do sprawdzenia w trakcie urlopu, ale również np. dzięki samodzielnie zrobionym tabelkom łatwiej śledzić mi premiery gier, które mnie interesują czy planować kolejny tytuły, które mam zamiar przejść.
Swoją drogą to gorąco polecam – każdy mówi o „kupce wstydu”, ale rzadko coś z nią robi. Spróbujcie usiąść, wypisać wszystkie gry z Steama/PS4/XO które macie i chcielibyście w nie zagrać/przejść, dopasować do nich czasy przejścia z How Long To Beat i zostawić sobie taką listę na później. Któregoś wieczoru będzie zastanawiali się, w co dziś zagrać, zrobicie szybki rzut oka na listę i może sięgniecie po coś, o czym już dawno zapomnieliście, że to posiadacie. Reasumując – ani pracy, ani hobby, ani ogarniania czasu wolnego bez arkuszy z google docsa sobie nie wyobrażam. Zwłaszcza, że mam do nich dostęp z każdego komputera przy którym coś robię. No i w sumie z telefonu też.
Piotr Cooldan Kuldanek to człowiek, który codziennie czyta wszystkie newsy o giereczkach i wyciska z nich lekką i przyjemną potrawkę w postaci Codziennika. Dodatkowo podcaster regularnie nagrywający Rozgrywkę i Fantasmagierię. Na co dzień wiceszeryf w rodzinnej firmie Kulbud.
Komunikacja to podstawa
Sebastian Łubik
Trudność tego pytania polega na tym, by wskazać tylko jedną. Naprawdę musiałem chwilę pomyśleć, która z codziennie używanych aplikacji jest dla mnie najistotniejsza. Pominę aplikację do poczty, bo to pewna oczywistość, a i żyć bez niej się nie da ;-) Idąc jednak dalej za ciosem, odkąd postanowiliśmy w DailyWeb zrezygnować ze Slacka, który sprawdzał się różnie, to koordynujemy swoje działania poprzez… Messengera. To właśnie ta aplikacja, wbrew pozorom jest dla nas absolutnie krytyczna w codziennym funkcjonowaniu. To zdecydowanie nie będzie odkrywcze, ale to właśnie ona najskuteczniej pożera w tygodniu baterię mojego smartfona, jako królowa aktywności w moim telefonie.
Sebastian Łubik to twórca DailyWeb, człowiek orkiestra. Fan nowego marketingu, pięknych desingów, spędzający każdą wolną chwilę nad rozwojem DailyWeb. Zawodowo Project Manager odpowiedzialny za rozwój oprogramowania w rozległym międzynarodowym projekcie. W wolnym czasie video DSLR, motocykl, longboard. Gadżeciarz.
Zdrowie przede wszystkim
Ula Mitas
Na moim smartfonie mam wiele aplikacji, które pomagają mi zadbać o moje obowiązki organizatorskie, zawodowe i uczelniane, ale najbardziej chwalę sobie aplikację, która pomaga mi zadbać… o samą siebie. Jestem zauroczona aplikacją Garmin Connect, która idzie w parze ze smartbandem – w moim przypadku Garmin Vivosmart HR. Dzięki niej kontroluję, czy dostarczam sobie odpowiednią dawkę ruchu i zdrową ilość snu. Sprawia mi też sporo frajdy: uwielbiam brać udział w tygodniowych wyzwaniach społecznościowych i rywalizować w ilości przebiegniętych lub przespacerowanych kroków. Jest też kilka drobnych, ale bardzo praktycznych funkcji, które bardzo sobie cenię. Dzięki połączeniu z aplikacją, mogę z pomocą smartbanda zlokalizować swój telefon, albo szybko i wygodnie przełączać utwory na Spotify podczas treningu. Cenię sobie również to, że po sparowaniu z aplikacją, opaska wibruje, gdy ktoś do mnie dzwoni – dzięki temu mogę spokojnie wyciszać telefon będąc w pracy i na uczelni i nie muszę martwić się o nieodebrane połączenia.
Ula Mitas to organizatorka Women in Technology Katowice, Projektantka UX, studentka projektowania graficznego na ASp w Katowicach.